Raport bitewny: Porwanie Dyniogłowego

Wskazane miejsce znajdowało się o dzień drogi od ostatniej wsi w okolicy. Żadna ze zbrojnych band nie miała jednak okazji zakosztować ciepłego napitku i dobrej strawy w osadzie. Po części dlatego, że w tej najbliższej wsi nie było żadnego zajazdu, a biedni wieśniacy, próbujący w bardzo niegościnnym rejonie wiązać koniec z końcem, a po części dlatego, że o jednych z nich krążyły plotki i szeptane złowróżbne legendy, a drudzy, cóż. Goblinów nikt nie traktuje poważnie, chyba, że akurat zmierzają na miejsce potyczki na kolosalnym krabie, z platformą pełną armat i z żaglem, częstując ołowiem wszystkich pechowców po drodze…

W miniony weekend (11.11.23), wraz z Bahiorem byliśmy umówieni na Halloweenową potyczkę! Jasne, trochę -po- samym Halloween, ale nie przesadzajmy! Jesteśmy dorośli, data się nie musi zgadzać, ważne, że spotkanie się udało!
Plan był taki, żeby „świętować” wydarzenia, troszkę na podobnej zasadzie jak powstają eventy w grach online, nawiązujące do realnych wydarzeń. Po drugie – ciągle nie mogłem przeboleć Halloweenowego turnieju Warheim FS, który miał się odbyć w Krakowie 😦
Bahior był odpowiedzialny za skomponowanie scenariusza do Warheima w klimacie Hallowen, a ja dostarczałem modele oraz tereny, żeby jak najlepiej oddać klimat! Wykorzystałem przygotowane na turniej Zwölf i dorobiłem do nich centralny element stołu – spaczone drzewo pełne czaszek pechowców, którzy zbytnio się do niego zbliżyli.

Popełniłem też do końca model tytułowego Dyniogłowego, wykorzystując po prostu doskonały model do Blood Bowla. Dyniogłowemu towarzyszyła horda nieumarłych. Do Bahiora zabrałem pełną dziesiątkę szkieletów i dziesiątkę zombie. Według scenariusza, 20 nieumarłych to było maksimum, jakie mogło udać nam się wylosować.

Bandy, które brały udział w potyczce, to moje Zbrojne Stado Zwierzoludzi, w mojej premium interpretacji – drogowych bandytów nazywających sami siebie Pale Reavers.

Bahior grał swoją ulubioną ekipą Zielonoskórych Kaprów, czyli Goblińskich Piratów, tym razem wjeżdżających na stół ze swoją flagową machiną oblężniczą – lądowym krabem! Ten epicki model reprezentował po prostu… rydwan 😉

Podczas tej potyczki planowaliśmy przetestować nadchodzący podręcznik Warheima 1.0 o tytule Wicht. Między innymi w tym podręczniku zmieniają się zasady dla powozów/rydwanów i innego jeżdżącego cholerstwa, więc trzeba było ogarnąć, czy to ma sens.
Spoiler alert – miało zdecydowanie! Doskonale walczyło się z taką formą rydwanu!

Stół zastawiliśmy jak zawsze do Warheima – obficie. Jedynym aspektem, jaki braliśmy pod uwagę, było zostawienie, choć niezbyt łatwej, trasy przejazdu dla Krabostatku (w piękny rejs!).

Sama potyczka trwała długo! Wyszło nam 10 rund. Na odpowiednie tempo wpływało kilka czynników. Pierwszym byli NPC – czyli nieumarli zombie i szkielety. Nie tak, że narobiły nam jakoś sporo problemów (Bahiorowi więcej niż mi, bo próbując ich zdjąć, żeby nie tarasowali drogi Krabostatkowi – udało mu się wysadzić w powietrze własnego Kapra!) ale były upierdliwe i trzeba było pamiętać, że scatterka może nakierować ich jeszcze w naszą trwającą walkę. Do tego dochodziła noc, bo całość wydarzenia działa się podczas Hexenacht – 3k6″ widoczności potrafiła napsuć planów! Na samym początku gry, bo wylosowałem zaczynanie – ruszyłem Centigorem żwawo do przodu, żeby zgarnąć Dyniogłowego i zacząć odprowadzać do swojej strefy rozstawienia – ale zasięg widoczności mi w tym przeszkodził 🙂

Dodatkowym modyfikatorem jaki żeśmy sobie założyli, było po pierwsze dodatkowe 100 sztuk złota na samym początku, podczas tworzenia drużyn, oraz jeden darmowy rozwój (bez dopisywania PD). Dzięki temu drużyny już sprawiały wrażenie bardziej doświadczonych oraz lepiej rozwiniętych.

Zdarzenie losowe (graliśmy „do pierwszego”) rzuciłem ja, dwie szóstki. Okazał się to być Najemnik – Łowca Głów, który dołączał do drużyny z niższym Prestiżem. Rydwan gobliński dodawał sporo punktacji ekipie Bahiora, więc mogłem wystawić na krawędzi wylosowanej przez scatterkę najmitę. Wyszło na krawędzi bocznej. Jako List Gończy ustawiłem – żeby było w pełni klimatycznie – Herszta goblińskiej załogi!

Lokalna społeczność była naprawdę zdruzgotana, po tym jak nocą przemierzająca okoliczne knieje banda zielonoskórych ograbiła ich kurniki. Tuż przed nadchodzącą zimą, zostali okrutnie okradzeni. Po złożeniu się, co ile która rodzina miała – wynajęli Łowcę Głów. Podali rysopis parszywego goblina, wyglądającego na najbogatszego z całej ekipy. Ten, niecałe pół dnia po przemarszu przeklętej załogi – ruszył za swoim celem, nikt nie spodziewał się, jakie mroczne bestie zechcą mu pomóc w tym zadaniu…

Gobliny wytrzymywały w walce więcej niż sądziłem, zaś moi Zwierzoludzie radzili sobie znakomicie dzięki umiejętności Ranger, która zastąpiła Pomiot Kniei w podręczniku Wicht. Sytuacja była bardzo dynamiczna, rydwan gobliński sprawdzał się wyśmienicie, robiąc co do niego należało i bezpiecznie przemieszczając zielonoskórych w pogoni za Centigorem i Dyniogłowym. W tym czasie plany Bahiora pokrzyżował wspomniany wcześniej Łowca Głów, który wyszedł od krawędzi stołu, gdzie było dość blisko do Kapitana goblińskiej załogi. Człowiek ruszył żwawo, strzelając z pistoletu, kryjąc się a nawet mając okazję zabić z kuszy w reakcji stoję i strzelam kolejnego Bahiorowego kapra, który padł przebity bełtem, nim nawet dopadł Łowcę.

Kozy okazały się być skuteczne. Sporo modeli z czwórką siły, cztery wytrzymałości, trochę dodatkowego uzbrojenia, żeby kto mógł – atakował dwiema brońmi lub był chroniony pancerzem. Szamanka wylosowała zaklęcie dające jej Magiczną Ochronę na 4+ i utrzymała czar do końca rozgrywki, ale nie przydał się on na zbyt wiele. Okrutnie plujące ołowiem w zwierzoludzi pistolety Bahiora zabiły w dwóch strzałach jednego z Bestigorów, który padł nim po jego truchle przejechał Krabostatek.

Centigor trzymał się dzielnie, prowadząc ze sobą Dyniogłowego do mojej strefy rozstawienia. Nie mniej – w przedostatniej rundzie nie zdał testu na Alkoholizm i poszedł na bok golnąć sobie coś mocniejszego, więc Dyniogłowy został bez opieki, nim nie dobiegła do niego Szamanka a i Bahior rozważał, czy wysiadać z rydwanu, żeby szybko jeszcze go zgarnąć. W tym czasie w centralnej częsci stołu, w końcu załamała się obrona goblinów i powoli jeden po drugim zaczęli padać pod naporem toporów i morgenszternów bandyckich zwierzoludzi.
Tu emocje były już w pełni! Najdłużej trzymającym się modelem Bahiora był zwykły podstawowy goblin z trójzębem, który potrzebny był mu w rozpisce do pilnowania Squigów! Kapitan padł kilka rund wcześniej, ale jeszcze cudem jedną rundę Bahior się wybronił znakomitym rzutem na rozbicie. To jednak nie potrwało długo i z nieprzytomnymi dowódcami – szczęście nie mogło dopisywać. Rozbił się i uciekł, zaś mój Herszt wziął Dyniogłowego na bok i zgodnie z założeniem scenariusza – zajrzał mu do dyniowego czerepu!

Ten test był według mnie esencją nie tylko Warheima, ale i całego Halloweenowego scenariusza! Można było koszmarnie oszaleć, albo zyskać znaczne ilości doświadczenia! Mój rzut dał mi… i to i to! Zyskałem naprawdę sporo doświadczenia jak i chorobę psychiczną. Dodatkowo, dla podkreślenia klimatu Hexenacht i Halloweenowego scenariusza, mój Herszt dostał chorobę Opętany, która sprawia, że gdy tylko nie zda testu Cech Przywódczych, losowo zamienia swój „stan skupienia” na Demona, Leśnego Ducha lub Istotę Eteryczną! Bardzo, ale to bardzo klimatyczne!

To tyle! Skończyliśmy grać solidnie po północy, mając masę frajdy i naprawdę ciesząc się przyjemną, niespieszną rozgrywką, która miała dużo zwrotów akcji i niesamowity klimat! Za przygotowanie scenariusza, stołu jak i gościnę, bardzo chciałbym podziękować Bahiorowi! Jak zawsze, grało się doskonale!

Elmin

Poniżej dla chętnych, ulepszony po testach w trakcie gry, scenariusz:

5 myśli w temacie “Raport bitewny: Porwanie Dyniogłowego

Add yours

  1. To była świetna gra. Mój kapitan ma ranę nogi (a że na modelu ma drewnianą to idealnie) a bohaterowie którzy walczyli z zombii od teraz sami szerzą strach więc halloween w pełni. Oby więcej takich przyjemnych gier w naszym ukochanym skirmishu

    Polubienie

    1. Ilość rzeczy, które w trakcie gry i w trakcie sekwencji po potyczce wyszły „Halloweenowo” była wręcz przerażająca 😉 Wszystko na swoim miejscu! Bardziej ‚spooky’ by chyba tylko było, jakby w zdarzeniu losowym wyszedł na stół Upiór 😀

      Polubienie

      1. Przeczytałem z przyjemnością – ciekawie, klimatycznie, do tego bardzo ładna oprawa figurkowo – makietowa!

        Dzięki również za publikację scenariusza (w wersji poprawionej)!

        Polubienie

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.

Up ↑